Komentarze: 0
Dzisiejszy dzień znowu okazał się jednym z tych przykrych. Kolejny raz usłyszałam od Niego tylko obietnice bez pokrycia i tak od kilku lat słyszę, że będzie wszystko dobrze, że będzie lepiej, a ja to odczuje więc dlaczego nadal stoję w martwym punkcie? Daję kolejne szanse łudzę się, że jeśli tak mówi to w końcu tak będzie I nadal czekam jak na zmiłowanie. Wszystko miało się zmienić po narodzinach Zosi, miał ograniczyć swoje nałogi, Mała przyszła na świat dwa miesiące temu a ja nadal widzę, że jest tak samo. Czuję się samotna i odstawiona na dalszy tor, muszę radzić sobie sama, bo pomoc jakakolwiek graniczy z cudem dopóki nie nabierze mocy prawnej (nawet 3 miesiące na powieszenie głupiego wieszaka. Nie chcę się nad sobą uzalac, bo to nie ma sensu w takich przypadkach po prostu biorę wiertarke i robię to sama. Dziś poczułam się bezsilna gdy jak zwykle nie dotrzymał dawnego słowa ze obejdzie się bez tego głupiego piwa jakby to był wyznacznik szczęścia może dla Niego, a mnie to boli.
Moja Zosia spi, mi też już oczy sie kleja z wieczornych wrażeń i łez -